TVN24.pl Informacje - Najpopularniejsze

niedziela, 26 sierpnia 2012

Brevik na wakacjach...


Oglądając ostatnio show jakie zrobiło się z ukarania mordercy, śmiem twierdzić że ktoś chce go po prostu wysłać na wakacje. Wakacje te będą bardzo krótkie, tylko 21 lat. Wśród atrakcji przewidziane są :
-  3 przestronne pokoje po 8m2

  •  pierwszy pokój stworzony do ćwiczeń
  •  drugi żeby miał gdzie pracować(cokolwiek to znaczy)
  •  trzeci by mógł się rozerwać oglądając telewizję lub siedząc w internecie.

- luksusowa łazienka
- różnego rodzaju gadżety (laptop) dla umilenia spędzanych "wakacji"

Nie zapominajmy również o byciu najsławniejszym celebrytom w Norwegii.

Czyli to o czym przeciętny Polak marzy...

Wakacje pana Brevika będą też pewnie obfitować w różnego rodzaju wywiady dla prasy.

Dla przeciętnego polaka weekend spędzony nad morzem to koszt 400-500 zł na osobę.
W chwili gdzie większość zarabia najniższa krajową a koszty utrzymania rosną, jest to luksus na który mogą sobie pozwolić nieliczni. Jedyne co nam zostaje to zazdrość którą odczuwamy patrząc jak mordercy i złodzieje dobrze się mają.

Spójrzmy np. na naszych polityków. Ostatnimi czasy przegłosowali podwyżkę 500 zł na paliwo, z racji że ceny paliwa podskoczyły ostro do góry. A co ma zrobić osoba zarabiająca 1200 zł na miesiąc. Na to pytanie większość polityków odpowie że są ciężkie czasy i trzeba sobie jakoś radzić. A my bardzo dobrze widzimy jak radzą sobie z tym nasze "elyty" przyznając samemu sobie podwyżki.


A ty?
Napisz co o tym myślisz.

sobota, 18 sierpnia 2012

"Parabanki", ryzyko do przyjęcia.

Nabrzmiała echami afera z Amber Goldem coraz częściej powiela się w wiadomościach. Ludzie panikują, nie wiedzą czy mogą zaufać "swoim" instytucja zarządzających ich majątkiem. Bo przecież Pani w okienku była taka miła, a sama instytucja ma "jakieś" zabezpieczenia.

Jak się okazuje na ludzkiej głupocie można wciąż nieźle zarobić. Gdy nadarza nam się "niepowtarzalna" okazja nasza chciwość/żądza zysku dostaje pewien impuls do uaktywnienia się. Na ogół roztropna osoba która nie powiela działania tłumu dostaje bzika, zaczyna liczyć ile by mogła na tym zarobić i na co przeznaczy te pieniądze. Oczywiście nie ma w tym nic złego, lecz ryzyko trzeba kalkulować.
Zadać sobie pytanie, dlaczego akurat ta oferta jest kilku kronie bardziej atrakcyjna od innych. Niestety ludzie idą jak muchy na lep, kiedy już tego lepu dosięgną to tak jak mucha nie są w stanie się uwolnić.

Niesprawdzone informacje (marketing szeptany), sprawia że "opinie" podejrzanych firm są jednak dobre. Jesteśmy w stanie zaufać tekstowi napisanemu na zlecenie nieznanej nam osoby, niż np. znajomemu doradcy finansowemu.

Dopóki się znamy będziemy wrogami, jak zostaniemy anonimowi dalej będziemy się lubić. Powiedział komornik do wierzyciela...

wtorek, 3 stycznia 2012

MLM, czyli niewinna sekta.

Coraz więcej szkodliwego spamu o mlm przejawia się na forach jak i mailach.

Dlaczego szkodliwego?

 Ponieważ zazwyczaj mydlą nam oczy wysokimi zarobkami, gdzie tak na prawdę nieliczni się bogacą, a cała reszta robi z siebie idiotów. Oczywiście najpierw musimy im zapłacić za możliwość uczestniczenia w ich genialnych pomysłach zarobkowych, które to odmienią nasze życie. Biorąc pod uwagę obietnice naszych nazwijmy to "pracodawców", jest to zwykłe oszustwo. Jeżeli ktoś wierzy że wygeneruje dziennie bez wysiłku kilkaset złotych zysku, na sprzedaży jakiegoś badziewia. To rzeczywiście może zostać specjalista d.s. sprzedaży typu door-to-door. Jakże to zacne zajęcie, nasze wysokie kwalifikacje jak i niespożyta charyzma przebiją wszystkich i to my będziemy bogaczami.

Weźmy na przykład firmę MARY KAY, o to kilka komentarzy z forum.gazeta.pl
"Jezeli chodzi o werbowanie i "motywowanie" konsultantek to wygląda jak sekta. Całę mnóstwo dziewczyn, konsultantek i dyrektor usiłują sobie na sile wmawiac i utwierdzac sie w przekonaniu o etyce firmy i korzysciach plynacych ze wspolpracy. Tak naprawde za wszystko trzeba wylozyc kasę. Za zestaw kosmetykow ktore musisz pokazac klientkom, za szkolenia. Nie mowie juz o czasie i paliwie na dojazdy. Za to jestes wynagradzana. Za ilosc kupionych produktow, prezentem, ktory mozesz rownie dobrze kupic w sklepie wszystko za 4 zl. Najgorsze jednak jest to, ze robia takie pranie mozgu, te oklaski, piski zachwytu. Całą ta otoczka> horror. Same kosmetyki OK, chociaz ich cena jest wygorowana. Za wątpliwej urody broszkę, konsultantki biora kredyty zeby sprostac wyzwaniom sprzedazowym. Pozniej, jak sie otrzasną (o ile sie otrzasna), na dlugo pamietaja i odbija im sie czkawka dług ktory im pozostal do splaceniat i gora kosmetykow zawalajaca pokoj. Życze powodzenia. EX MK"




"Moja żona niestety związała się z tą firmą około 1,5 roku temu. Tak jej wyprali mózg, że jest nie do zniesienia. Filozofia konsultantek MK jest taka, że nawet jak się wali i pali koło ciebie masz być miła i uśmiechnięta. Żona nigdzie nie pracuje. Uzgodniła ze swoja matka, że pójdzie na urlop wychowawczy. W końcu trafiła na MK. Ja jako jedyny żywiciel czteroosobowej rodziny z pensją ok. 3000 zł. mam utrzymać cztery osoby, opłacić czynsz i jedzenie. A tu trach.... ze wspólnego konta zniknęło mi 1900 złotych. Okazało się, że żona bez mojej wiedzy i zgody wyciągnęła te pieniądze. Później zobaczyłem na wyciągu zakup kosmetyków MK za ok. 1800 złotych. Ma prywatne konto do którego nie mam dostępu. Nie łoży na wspólne utrzymanie domu i dzieci. Powiedziała mi nawet, jak zapytałem ją jakie ma obowiązki w tym domu, że wykonała swój obowiązek bo urodziła dzieci. Ostatnio byłem z nią na zakupach, ponieważ trzeba było kupić dziecku buty na jesień. Nie miała 60 złotych na buty ale miała za to kilkaset złotych na wyjazd do czeskiej Pragi oczywiście z firmy Mary Kay. Rozumiem, że firma ta motywuje ludzi i kształtuje na sukces, nie mniej jednak sposób w jaki postępuje moja żona konsultantka uwłacza godności matki i żony a nawet akwizytora kosmetyków Mary Kay. Poznałem filozofię obecnego postępowania mojej żony, uśmiechać się zawsze i robić swoje, nawet kosztem rodziny i w szczególności dzieci...aby odnieść sukces. Będąc w Mary Kay cieszy się tak samo jak zarobi 5 złotych czy 500 złotych. Konsultantki nie zdają sobie sprawy jaką sobie i rodzinie robią krzywdę. Ja z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że moja żona po tych spotkaniach z MK ma wyprany mózg i zaprogramowany na cel jaki postawi jej MK, nawet kosztem dzieci i rodziny. Nic do niej nie trafia. Nawet nie wiem, czy zarabia ona jakieś pieniądze w tej firmie. Na życie nie dokłada nic, bo musi ponownie inwestować w kosmetyki i tak na okrągło. Ci na górze w MK ją i inne motywują bo z tego żyją. Trwa to już ok. 1,5 roku... Byłem na takim jednym spotkaniu konsultantek. Żenada. Ci ludzie klaszczą i piszczą naprawdę jak niepełnosprawni intelektualnie z wyłączonym mózgiem. Na przykładzie mojej żony mogę stwierdzić że konsultantka MK jest jak zoombie - osiągać cel za wszelka cenę, niszczyć przeszkody po drodze, nawet rodzinę, aby zostać dyrektor... Czy warto??? Na swoim przykładzie mogę stanowczo zaprzeczyć. Do kobiet się zwracam. Jak będziesz chciała zostać konsultantka tej firmy licz się z tym, że stracisz to co masz najcenniejsze... 
Żona skończyła ekonomię na Politechnice Warszawskiej."

Link do całej dyskusji:

MARY KAY - czy to sekta ?



Ale przecież oni nie kłamią!

Tak rzeczywiście, jest szansa że uda wam się wygenerować taki dochód, ale prędzej wygracie w totolotka. No chyba że też będziecie szukać innych naiwniaków, którzy to będą robić na wasz dochód.
Jednocześnie, nie twierdze że każda firma opierająca się na MLMie jest sektą, i tylko wyzyskuje od was pieniądze. Jednakże szanse zarobkowe są dość małe, warto zwracać uwagę gdzie się pakujemy, by nie obudzić się z ręką w nocniku.


piątek, 30 grudnia 2011

Nowy rok. Nowe postanowienia!


W nowym roku łatwiej jest nam rzucić złe nałogi, jak i przyzwyczajenia. Postanowienia noworoczne dają nam olbrzymią motywacje do dalszego działania w wyznaczonym kierunku. Łatwiej też jest zaakceptować pewne zmiany w naszym życiu. W końcu przecież zaczynamy od nowa.

Po hucznym sylwestrze, dzięki któremu znowu mamy naładowane baterie. Pozostaje jedynie zacząć lepiej, szybciej, sprawniej, mocniej... Niż ubiegłego roku.

Dlaczego?

Historia lubi się powtarzać, w tym przypadku nasze postanowienia. Słomiany zapał nie jest jedynie oznaką słabej woli, jest to raczej oznaka zderzenia się z rzeczywistością. Jak brzmi pewne powiedzenie „życie to zweryfikuje”, trzeba pamiętać aby nasze nowe postanowienia nie przerosły naszych możliwości już na starcie. Spowoduje to jedynie zniechęcenie do dalszego działania, jak i zaakceptowanie naszego obecnego wyniku.

Bo trzeba mierzyć wysoko!

Trzeba, trzeba...
Byleby przypadkiem nie odlecieć.
Pierwsze sukcesy powinny nas motywować do dalszego działania. Nie od razu Rzym zbudowano, krótkotrwały wysiłek nie zapewni nam długotrwałego sukcesu. A może okazać się tylko namiastką naszych możliwości.

Nałogowcy...

Częstym postanowieniem noworocznym jest rzucenie palenia, picia, bądź innych używek.
Najczęściej kończąc się fiaskiem. Dlaczego tak jest? Otóż z prostej przyczyny, nałogami nie można się pieścić. Nie ma metody małych kroczków, ani zacznę od jutra. Trzeba zrobić to raz, a dobrze. W innym wypadku, albo nie zaczniesz, albo nie rzucisz...

W tym roku zrobię to!

Równie często, chcemy nauczyć się języka obcego, posiąść wiedzę z jakiejś dziedziny, bądź zrzucić kilka kilo. Niemniej jednak, nasza chęć osiągnięcia tego, czasami jest zbyt wielka. Rzucamy się na głębokie wody, i niestety w nich toniemy. Zbyt duże zaangażowanie na samym starcie, spowoduje ze nie dobiegniemy do mety. Metoda małych kroczków byłaby tutaj wskazana.
Przecież nie od razu zapoznasz się ze wszystkimi materiałami, nie od razu schudniesz 10 kilo, ani nie będziesz mówić w 5 językach.

I tak nic się nie uda.

Po co próbować, skoro i tak poniosę porażkę?
Jak mi się nie uda, więcej nie spróbuje.
Takim tokiem myślenia na pewno osiągniesz swój cel. Czyli nie zrobisz nic.
Zawsze warto zmieniać coś w swoim życiu na lepsze.
Dzięki temu nabieramy doświadczenia, i pokory.


Nowy rok daje wiele możliwości.
Samozaparcie da Ci więcej niż stoperan.
Wystarczy zacząć, a reszta przyjdzie z czasem.

czwartek, 29 grudnia 2011

Tani Sylwester! Drogie wspomnienia! Ile naprawdę jest to warte?


Zacznijmy od początku.

Sylwester, noc z 31 grudnia na 1 stycznia. Świętowane by zapomnieć o gorzkim starym roku i rozpocząć to, co lepsze od nowego.

Ale skąd wzięło się to święto?

Otóż, nazwa „Sylwester” pochodzi od imienia papieża Sylwestra I, którego to w dniu tej hucznej imprezy, obchodzone jest wspomnienie przez kościół katolicki.

Dlaczego tak je lubimy?

A dlaczego nie? Wszak, każda okazja do picia i zabawy w naszej polskiej tradycji jest dobra.
Zachodzi tutaj zjawisko pop-kulturowe, robimy to, bo inni to robią i dobrze nam z tym!
Gdy wiemy że inni będą się dobrze bawić, sami chcemy odczuć ten sam stan, a nawet lepszy.
Kieruje nami przekonanie, że w tę jedną noc możemy zaszaleć. Przecież sylwester jest tylko raz w roku! Dobra zabawa jest tym czego nam trzeba, by zapomnieć o codziennej rutynie i monotonności naszych codziennych doznań. Nowe, ciekawe przeżycia i znajomości mogą zaowocować ciekawymi relacjami towarzyskimi, jak i biznesowymi. Wspólna zabawa zawsze zbliża, zwłaszcza przy alkoholu.

Cena sylwestra

Żadne pieniądze, nie dadzą wam takich wspomnień jak doborowe towarzystwo w tą magiczną noc.
Niezapomniane chwile, które będzie wam dane przeżyć, zostaną zapamiętane przez was nawet do końca życia. Wydając nawet największe sumy, ponad swój stan, będziemy w stanie zaspokoić tylko swoje wewnętrzne ego. 

Podsumowując... Nieważne ile wydamy, ważne kto z nami będzie...

sobota, 24 grudnia 2011

Prezenty... Cieszmy się z tego co mamy i nie liczmy ile wydaliśmy!



Najbliżsi, oczekują od nas prezentów, tak jak i my „oczekujemy” od nich -.-' (o zgrozo...)
Najgłupszym co może być to wydać więcej, wiedząc że inni też wydali sporo.
No, ale przecież nie można być gorszym?! Co sobie ludzie pomyślą?!


W świętach, na pewno chodzi o to, ile kto wydał, i skąd to sprowadził, ale co ja tam wiem.
Totalny wyścig szczurów, skomercjalizowane święta.
To tego Polacy najbardziej oczekują.
A zazwyczaj, najprostsze prezenty cieszą najbardziej...



Coraz modniejsze, staje się, obdarowywanie drogimi, niepotrzebnymi gadżetami, które zaraz po świętach możemy zobaczyć na allegro, jako „nietrafiony prezent”. Pokazuje to, jak na siłę POTRZEBUJEMY uszczęśliwić drugą osobę i jak mało ją znamy.

Próbujemy zrekompensować brak jakichkolwiek relacji, zainteresowania, czy też odrzucenie.
Żyjemy w czasach gdzie większość ludzi nieświadomie, uważa że, można zrekompensować negatywne relacje lub ich brak, wkupując się w ich łaski.

W czasach, gdzie więcej ludzi jest niewierzących (niepraktykujących), niż ludzi wiary. Święta tracą swój urok, i nabierają nowy, komercyjny sens. Pomimo technologicznie ułatwionej komunikacji, ludzie coraz bardziej oddalają się od siebie. Zapędzają w wyścigu szczurów, zatracając się.


czwartek, 22 grudnia 2011

Święta, najbardziej obłudne dni ze wszystkich.....


Idą święta, a nawet spadł śnieg!
Wszyscy się radują, kupują najbliższym prezenty, cieszą się z nadchodzących wydarzeń.

  • Ty Józek!! SŁYSZAŁES?!
  • Co?
  • Jak to co!
  • No co jest kurwa, spie!
  • Jezus się rodzi PONOWNIE!

I tak już od 2010 lat..

A teraz trzeba iść do sklepu.
Kupić jedzenie, picie, nikomu nie potrzebne głupoty.

  • Ty Józek!
  • Co znowu...
  • A wzięliśmy wszystko na święta?
  • Dawaj lecim po liscie
  • Faja?
  • Jest!
  • Wóda?
  • Jest!
  • Browary?
  • Są!
  • Brakuje 9..




Wigilia po polsku, czyli wódy nie może zabraknąć.
Prawdziwy polak w post czy jakieś inne święta może mięsa nie jeść, wymaga tego od niego religia. Ale co się dzieje, gdy zbraknie wódki?


  • Polej Józiu
  • Ty... Franek, nie wiem jak to powiedzieć
  • Co?
  • Noo.. WÓDY zbrakło!
  • Spoko Józiu, idziemy do Zenka!





Wigilia! Czyli udawajmy ze jesteśmy normalną rodziną...

Każdy każdemu życzy jak najlepiej, dzieli się opłatkiem, i stara się być miłym.
„Stara się” jak to ładnie brzmi. Sztuczność to mało powiedziane, te same formułki wymawiane od lat...

  • Józiu... Ja Ci zdrowia życzę, i żebyś miał no tego... dużo pieniędzy, szczęscia i czego sobie jeszcze zapragniesz
  • Franiu, Ja tobie najlepszego...